Serdecznie zapraszam do przeczytania III Rozdziału ,,Niezłomnej''. Tym razem historia będzie opowiadana oczami Tris. :)
Rozdział III
Tris
Obudził
mnie powiew wiatru. Był delikatny – jakby ktoś palcami muskał
mój policzek. Nie chciałam otwierać oczu – tak było dobrze.
Jedyne czego pragnęłam, to pozostać w stanie nieświadomości,
spokoju, ale mój umysł wychodził z otępienia. Zaczynał pracować
na wyższych obrotach. Powoli, kawałek po kawałku zaczęły do mnie
wracać wspomnienia aż do tych ostatnich – rozmowy z Davidem,
postrzału, zapewnień Tobiasa.
Czy
ja nie żyję?
I
wtedy otworzyłam oczy.
Leżałam
na trawie i wpatrywałam się w niebo – było takie błękitne.
Przekręciłam głowę i zauważyłam rzędy drzew, które wyglądały
na sad – przypominał mi ten, który widziałam na terenie
Serdeczności.
Wokół
panowała idealna cisza, którą przerywał tylko szelest liści
poruszających przez wiatr. Spojrzałam na siebie – nie widziałam
śladów po postrzałach. Wstałam i przez chwilę tylko się
rozglądałam. Zaczęłam iść w kierunku sadu. Coś mnie ciągnęło
w jego kierunku. Zarysy drzew stawały się coraz wyraźniejsze.
Dotknęłam kory jednego z nich i skupiłam na nim wzrok. Zawiał
silniejszy wiatr. Podniosłam głowę na resztę sadu.
I
wtedy ją zobaczyłam.
Mama
Zapomniałam
o otaczającym mnie świecie i zaczęłam biec w jej stronę. Stała
zwrócona do mnie z rozpostartymi ramionami. Uśmiechała się.
Zarzuciłam jej ręce na szyję i przytuliłam z całej siły. Nie
wiem, w której chwili zaczęłam płakać.
– Mamo,
tak bardzo za Tobą tęskniłam! – Spojrzałam na nią i wzięłam
płytki oddech. – Ja, tak bardzo Cię przepraszam. Nigdy nie..
– Ćśś...
- Mama pogłaskała mnie po policzku ocierając łzy. – Spokojnie
córeczko. Już wszystko jest w porządku – ujęła moją twarz i
spojrzała mi spokojnie w oczy, po czym jeszcze raz przytuliła.
– Mamo... – Zaczęłam, odsuwając się na tyle, bym mogła na nią patrzeć. –
Czy ja... Nie żyję?
– Żyjesz
córeczko, ale jesteś w śpiączce.
– Jak...Jak
to?
Po
postrzałach znalazłaś się w stanie krytycznym.
– Czasami
wydawało mi się, że słyszę rozmowy, jakąś aparaturę –
milknę na chwilę, po czym pytam, choć tak naprawdę znam
odpowiedź. – Czyli to nie był sen?
– Nie,
jesteś w stanie odczuwać niektóre bodźce – jedne mocniej, inne
słabiej, a inne w ogóle.
Byłam
w śpiączce, ale ona musiała się kiedyś skończyć, prawda?
– Ale
co będzie dalej? Umrę? Obudzę się? Mam na to jakiś wpływ? Co ja
mam teraz.. – Zaczęłam, ale moja mama chwyciła mnie za rękę
sprawiając, że znów skupiłam na niej uwagę.
–Tris, są rzeczy o których jeszcze nie wiesz, ale musisz najpierw coś
zobaczyć – powiedziała i zaczęła iść w kierunku przeciwnym do
tego z którego przyszłam.
– Mamo,
ale ja.. - krzyknęłam i zaczęłam się rozglądać. Mój oddech
stał się cięższy. Nie wiedziałam na czym stoję. Mama odwróciła
się i uśmiechnęła łagodnie.
– Kochanie,
zaufaj mi. Wiesz, że nie skrzywdziłabym Cię – po tych słowach
znowu zaczęła iść w obranym wcześniej kierunku. Miała rację,
to przecież moja mama – powinnam jej zaufać. Szłyśmy do momentu
w którym sad się kończył. Mama stanęła do mnie przodem i
złapała mnie za ręce.
– Tris,
zamknij teraz oczy i nie otwieraj ich póki Ci nie powiem – miałam
w głowie milion pytań, ale uznałam, że nie będę nic mówić. Po
prostu zrobię to o co mnie prosi.
Ścisnęłam
nasze dłonie, wzięłam głęboki, drżący oddech i zamknęłam
oczy.
Wiatr
przestał wiać.