Oto pierwszy rozdział alternatywnej historii na podstawie ,,Niezgodnej''. Postanowiłam ją rozpocząć w określonym momencie ,,Wiernej'', kiedy Tobias wracał z Chicago po spotkaniu z matką, a Caleb miał iść do laboratorium kontrolnego. Zapraszam do czytania i komentowania ,,Niezłomnej''! :)
Rozdział I
Tobias
Przez
całą drogę powrotną do Agencji zastanawiałem się nad tym co się
wydarzyło przez ostatnich parę godzin. Godzina resetu już minęła,
a dotąd nic się nie wydarzyło. Czyli Tris i Calebowi się udało.
Jestem już zmęczony ucieczkami, konspiracjami i wojnami, ale
wreszcie widzę, że to wszystko jest już za mną. Mam szansę
rozpocząć nowe życie, bez krwi, obezwładniającego strachu,
tajemnic i podziałów.
Przed
głównym budynkiem Agencji nie ma strażników. Wchodzimy do środka.
Na korytarzu da się wyczuć nerwową atmosferę. Pracownicy w
milczeniu przemieszczają się. Nikt nic nie mówi. Wszyscy idą z
wyraźnym pośpiechem, ale wyglądają na spokojnych – jakby byli
przyzwyczajeni do tego typu sytuacji. Z niepokojem patrzę na Amara,
który odpowiada mi jedynie zaskoczonym spojrzeniem. Robię krok do
przodu i wtedy go widzę.
Caleb.
Łapie
moje spojrzenie i na ułamek sekundy nieruchomieje, jednak po chwili
rusza w naszą stronę. Zadaję jedyne pytanie, które w tym momencie
przychodzi mi do głowy:
– Gdzie
ona jest?
Widzę
nieme błaganie pomieszane z rozpaczą w jego spojrzeniu. Nie musi
odpowiadać. Już wiem co to oznacza.
– Poszła... -
głos mu się łamie. Przeciera drżacą dłonią spoconą ze
zdenerwowania twarz. Odchrząkuje i podnosi na mnie wzrok. - Poszła
do laboratorium. Zamiast mnie – dodaje po chwili.
W
tym momencie mógłbym go rozszarpać na strzępy. Nie jestem w
stanie zebrać myśli, ale wiem jedno – Tris jest w
niebezpieczeństwie. Nie ma czasu na pytania i oskarżenia. Łapię
go za koszulę i ciągnę w głąb korytarza.
– Idziemy
– mówię głosem nieznoszącym sprzeciwu, po czym opuszczam rękę.
Odwracam się i ruszam korytarzem w kierunku laboratorium
kontrolnego. Po chwili słyszę za sobą kroki Caleba. Za najbliższym
zakrętem przestaję udawać, że wszystko jest w porządku. Nic nie
jest w porządku. Tris poszła do laboratorium. Tris poszła do
laboratorium. W mojej głowie zaczęły się pojawiać co raz to
czarniejsze scenariusze.,,Przestań i skup się na drodze''- myślę,
odpychając wszystko na bok.
Ostatni
zakręt. Ostatnia prosta. Już z daleka widać, że drzwi zostały
wysadzone. Czyli zrobiła to. Naprawdę weszła do laboratorium.
Czuję, że zaczynają mi się pocić ręce, serce bije jeszcze
szybciej po biegu, a w uszach słyszę szum.
Przyciskam
się do najbliższej ściany i daję znać Calebowi, by zrobił to
samo. Wyciągam pistolet i odwracam głowę w jego stronę. Mówię
bezgłośnie ,,zostań'' i odbezpieczam broń. Zaczynam się
przemieszczać w stronę zniszczonych drzwi. Stawiam powoli kroki, by
nie zwrócić na siebie uwagi. Wchodzę do pierwszego pomieszczenia.
W kątach na suficie i na podłodze widzę spryskiwacze. ,,Serum
śmierci'' – myślę. Przy podłodze unosi się lekka mgiełka, ale
opary są już nieszkodliwe – przez dyfuzję stężenie trucizny
jest już zbyt małe, by mogło cokolwiek zrobić.
I
wtedy ją słyszę. Nie jestem jeszcze w stanie jej zobaczyć, bo
przyciskam się do drzwi oddzielających przedsionek od laboratorium.
Słyszę, że Tris z kimś rozmawia. Mówi o swojej matce i
poświęceniu. W jej głosie pobrzmiewa determinacja, ale
jednocześnie spokój.
Nagle
słyszę zamieszanie. Wystrzał. W ułamku sekundy odwracam się i
widzę Davida, który siedzi na wózku z dymiącym pistoletem. Nie
myślę, po prostu działam. Strzelam do niego i trafiam w rękę,
wytrącając tym samym broń. Kątem oka widzę, że Tris aktywuje
program rozpylający Serum Pamięci. David bezwładnie opada na
oparcie fotela – w tym momencie wszystkie jego wspomnienia zostają
wymazane, a on sam traci swoją tożsamość. Na zawsze.
Rzucam
się w stronę Tris i biorę ją w ramiona. Jest chorobliwie blada i
płytko oddycha – zbyt płytko.
– Caleb
- odwracam głowę w stronę miejsca w którym go zostawiłem –
Caleb! - krzyczę i widzę, że Prior wbiega i roszerzonymi z
przerażenia oczami spogląda to na mnie to na Tris – Biegnij po
pomoc! – krzyczę. Caleb odwraca się na pięcie i słyszę jak
biegnie przez korytarz. Po chwili odgłosy jego kroków cichną.
Znów
skupiam uwagę na Tris. Podnoszę rękę i widzę, że jest cała we
krwi. Teraz widzę, że David postrzelił ją w okolicy brzucha.
Zdejmuję bluzę i obwiązuję ją w pasie. Zaciskam mocniej by
zatrzymać krwotok. Twarz Tris wykrzywia grymas. Czuję w środku
ucisk – nie chcę jej sprawiać bólu, ale wiem, że to jedyny
sposób na zyskanie cennego czasu. Przesuwam wzrokiem po jej ciele i
widzę jeszcze jedną szkarłatną plamę. ,,W co ty się
wpakowałaś?'' myślę gorączkowo odrywając kawałek koszuli i
przewiązując jej ramię.
– Tris
– mówię, odgarniając jej włosy z twarzy. Nie mogę jej stracić.
Nie tak. Nie tu.
– Nie
chciałam Cię zostawiać – szepcze tak cicho, że muszę się
jeszcze przybliżyć, by ją słyszeć.
– Wiem,
nie zrobiłabyś tego bez powodu – mówię i intuicyjnie wiem, że
mam rację. Tris ceni swoje życie i jest w stanie je poświęcić
tylko w jednym przypadku – gdy chodzi o kogoś kogo kocha. Caleba.
– Tobias,
ja... – zaczyna cicho szlochać. – Ja nie chcę umierać. – Nigdy nie widziałem w jej oczach takiego strachu, chociaż
to słowo, to chyba za mało powiedziane. Przerażenie. Tak, teraz
jest przerażona.
– Tris
– zaczynam i mówię to, co wmawiam sobie odkąd usłyszałem,
że poszła do laboratorium zamiast Caleba – ty nie umrzesz.
Będziesz żyła. Wyjedziemy z miasta i zaczniemy nowe życie. Tak
jak zawsze chcieliśmy – patrzę jej prosto w oczy i wtedy dzieje
się to, czego się podświadomie najbardziej obawiałem. Tris
zaczyna odpływać. Opadają jej powieki, a przerwy między oddechami
stają się coraz dłuższe – Tris – delikatnie nią potrząsam.
Zero reakcji. - Tris, nie odpływaj. Spójrz na mnie! Tris! - w
rozpaczliwy sposób staram się ją zatrzymać. Nie wierzę, że po
tym wszystkim co razem przeszliśmy, ona teraz odejdzie. W tej chwili
słyszę za sobą hałas. Odwracam gwałtownie głowę i widzę grupę
ludzi – lekarzy zmierzających w naszą stronę prowadzonych przez
Caleba. Znowu patrzę na Tris, widzę jak życie z niej ucieka.
Zaczynam szybciej oddychać. Nie daję za wygraną i ciągle do niej
mówię delikatnie potrząsając. Do laboratorium wchodzą lekarze z
noszami. Karzą mi się odsunąć, po czym delikatnie przenoszą Tris
na nosze i szybko przewożą do części szpitalnej.
W
laboratorium zostajemy tylko ja i Caleb, który usilnie stara się na
mnie nie patrzeć. Powoli do niego podchodzę. Zatrzymuję się na
tyle blisko by musiał na mnie spojrzeć. W końcu podnosi głowę i
patrzy mi prosto w oczy. Nie wytrzymuje napięcia i pospiesznie
wychodzi.
Świetny rozdział,
OdpowiedzUsuńbd czytać :D
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. :D
UsuńNiedługo wstawię następne rozdziały. :)
Wszystko okej i genialnie, ale jest kilka niejasności. Godziny resetu nie było ponieważ ona rozpyliła serum pamięci, a potem piszesz że dopiero je uruchamia...
OdpowiedzUsuńWiem, że występuje tu pewna sprzeczność, ale ciężko by mi było połączyć ten rozdział z tym co się działo w ,,Wiernej" tak by nie cofać się o pół książki by wszystko się zgadzało. Zawsze można dopowiedzieć, że godzina resetu została w ostatnim momencie przesunięta. Liczę na zrozumienie. :)
UsuńWszystko okej i genialnie, ale jest kilka niejasności. Godziny resetu nie było ponieważ ona rozpyliła serum pamięci, a potem piszesz że dopiero je uruchamia...
OdpowiedzUsuń