Hej,
Dzisiaj chciałabym wszystkim podziękować za to, że mój blog został odwiedzony już ponad 500 razy.
WOW! Nawet nie wiecie jak się cieszę ze wszystkich odsłon, komentarzy i obserwacji.
Wstawiam jeden rozdział na tydzień i staram się tego trzymać. :)
Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ze mną i Niezłomną.
Jeszcze raz dzięki!
Blog poświęcony alternatywnej historii ,,Niezgodnej''
kopiowanie zabronione
piątek, 29 kwietnia 2016
niedziela, 24 kwietnia 2016
VI Rozdział
Oto kolejny rozdział historii ,,Niezłomnej'' pisany z perspektywy Tobiasa, który jest jeszcze bardziej emocjonalny. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania. :)
PS.: Tym razem słuchałam Jet - Are You Gonna Be My Girl :)
Rozdział VI
Tobias
Myśli
Setki myśli
Tysiące myśli
Mętlik w głowie
Pada deszcz. A mnie w tym momencie niewiele obchodzi.
Tak naprawdę nic mnie nie obchodzi.
Postanawiam iść do naszego pokoju. Drzwi są zamknięte, ale słyszę dochodzący zza nich szmer rozmów.
– Dlaczego to zrobiła?! Dlaczego? – głos dziewczyny jest rozhisteryzowany i przerywany szlochem. Christina. Tak, to zdecydowanie ona.
– Nie wiem! Naprawdę nie wiem! Wszystko szło zgodnie z planem, kiedy ona nagle postanowiła pójść zamiast mnie! – Caleb nie panuje nad sobą i słyszę jak wzdycha z głową schowaną w dłoniach. Biorę głęboki wdech i postanawiam sobie, że mu nie przywalę. A przynajmniej nie teraz. Otwieram drzwi i napotykam dwie pary oczu wpatrzone we mnie. Caleb natychmiast odwraca wzrok, a Christina podchodzi do mnie i cicho pyta:
– Jak ona się ma? Co mówią lekarze? – Wpatruje się we mnie czekając na odpowiedź, a ja zastanawiam się w duchu czy naprawdę chce to wiedzieć. Nie wiem, jak zareaguje na to co zamierzam powiedzieć.
– Tris jest
w stanie krytycznym, w śpiączce. Nie wiadomo czy się obudzi. – urywam i patrzę na Christinę. Jej oczy się rozszerzają. Przykłada do ust dłoń, aby stłumić szloch. Po policzku spływa jej pierwsza łza.
– O Boże... Nie, ona się musi obudzić! Musi! – Podchodzi bliżej, łapie mnie za bluzę i zaczyna energicznie potrząsać. Granice między normalnością, a szaleństwem zaczynają się zacierać. A może tak naprawdę już się zatarły. Wszyscy dużo przeszliśmy, a sytuacja w której się znaleźliśmy do przeciętnych nie należy. Każdy z nas stara się przez to wszystko przejść na swój sposób. Ale ile jeszcze jesteśmy w stanie wytrzymać?
– Jest jeszcze nadzieja. – Łapię Christinę za ramiona i patrzę prosto w oczy, po czym mówię wszystko to co wcześniej powiedział mi lekarz - o tym, że nas słyszy, że może wrócić, a w końcu, że potrzebuje teraz bliskich.
– Ktoś musi zawsze przy niej być. Nie może zostać sama. Teraz ja do niej pójdę, a po drodze powiem reszcie o tym co powiedzieli lekarze. – Z nową nadzieją, klepie mnie po plecach i szybko wychodzi.
Orientuję się, że stało się to, czego chciałem uniknąć.
Jestem sam na sam z nim.
Muszę się naprawdę pilnować, żeby nie wybuchnąć.
Stawiam krok za krokiem, aż w końcu staję nad Calebem, który nadal siedzi na brzegu łóżka.
– Zamierzasz do końca życia udawać, że nie istnieję? – Powoli cedzę słowa i wpatruję się w niego bez mrugnięcia okiem. Widzę, że pod wpływem mojego lodowatego tonu Calebem wstrząsa dreszcz. Stara się to ukryć, ale nie jest w stanie. W końcu podnosi głowę i na mnie patrzy. Wygląda na zrezygnowanego i zmęczonego. Po chwili podnosi się i staje przede mną.
– Nienawidzisz mnie, ale uwierz mi, że nie czujesz takiej pogardy jak ja do samego siebie. Uderz mnie. Wiem, że tego chcesz.– Mówi cichym, ale stanowczym głosem. Spodziewałem się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego. Prowokuje mnie, a ja resztkami woli się kontroluję. Chcę to zrobić, ale nie będę słaby. Wyładowując się na nim nic nie osiągnę, a tylko pokaże, że nie wytrzymuję presji. Czy to oznacza, że mu odpuszczę i po prostu odejdę? Nie. Co to to nie. Uderzę w niego, ale tak, żeby zabolało. Naprawdę zabolało.
– Żebym był takim samym tchórzem jak ty? – Mówię powoli i widzę jak Caleb wytrzeszcza oczy. Trafiłem. Trafiłem w sedno. Tu nie chodzi o ból fizyczny, który przechodzi. W tym momencie to słowa są najbardziej śmiercionośną bronią. Dlatego chciał żebym go uderzył. Wiedział, że włożę w to cały swój gniew i ból. Myślał, że w ten sposób będzie mógł odpokutować. Gdybym był Nieustraszonym, to pewnie bym się długo nie zastanawiał i uderzyłbym tak, że straciłby przytomność. Ale nie byłem Nieustraszonym. – Jesteś tchórzem. Zwykłym tchórzem. Przez Ciebie to wszystko się stało. Przez Ciebie Tris została postrzelona. Przez Ciebie leży teraz bez życia. Gdybyś tylko miał w sobie choć trochę odwagi i honoru, to w życiu nie zgodziłbyś się, żeby poszła za ciebie – przerywam na moment, by po chwili powiedzieć coś, co kiedyś by mi nawet przez myśl nie przeszło. Zmieniłem się. Wszyscy się zmieniliśmy. – Wiesz, po tym wszystkim co się stało chciałem cię zabić. – Mówię to spokojnie cały czas się uśmiechając. Widzę przerażenie w jego oczach. Wiem, że w tym momencie widzi we mnie niezrównoważonego człowieka, którym może tak naprawdę się stałem. – Stwierdziłem jednak, że tego nie zrobię. Wiesz dlaczego? – Przerywam na chwilę. Między nami zalega pełna napięcia cisza. Robię jeszcze jeden krok w stronę Priora. –Nie dlatego, że miałbym wyrzuty sumienia. Nie miałbym. Uznałem, że to byłoby zbyt proste. Kulka w głowę i po wszystkim. Tak naprawdę niewiele byś poczuł. Wtedy stwierdziłem, że pozwolę ci żyć. Pozwolę, żeby ta cała odpowiedzialność i wyrzuty sumienia powoli zabiły cię od środka. Zostaniesz sam. To nie minie. Może któregoś dnia postanowisz rzucić się pod pociąg, bo nie będziesz już w stanie wytrzymać tej pogardy i obrzydzenia do siebie. – Odsuwam się i przez moment przyglądam. Osiągnąłem to co chciałem. Zniszczyłem go. Kieruję się w stronę wyjścia. W drzwiach, nie odwracając się rzucam – Jesteś tchórzem – i wychodzę.
Po zejściu na dół zatrzymuję się w głównym holu. Co ja mam ze sobą teraz zrobić? Patrzę na ludzi. Wyglądają tak normalnie, zwyczajnie. Nie rozumiem jak to możliwe. Przecież tyle się stało.
Nogi same mnie niosą w kierunku części szpitalnej. Drzwi do sali Tris są uchylone. Nie wchodzę. Zatrzymuję się i zaglądam przez szparę. Christina siedzi przy łóżku i trzyma ją za rękę. Szlochając prowadzi monolog. Dokładnie tak jak ja wcześniej. Nie będę jej przeszkadzał. Wiem, że potrzebuje tej chwili, w której może wszystko wyznać. Bez tajemnic, bez świadków. Odchodzę i wracam do holu.
Nadal pada.
Czuję, że muszę coś przemyśleć. Patrzę przez przeszklone drzwi na zachmurzone niebo i strugi deszczu.
Nakładam na głowę kaptur i wychodzę.
Nikt nie jest święty.
Nikt nie jest bez winy.
niedziela, 17 kwietnia 2016
V Rozdział
Moi drodzy, dostałam masę komentarzy z pozytywnymi ocenami. Nawet nie wiecie jak się z tego powodu cieszę i jak bardzo mnie to motywuje do pracy. :D Oto kolejny rozdział - wracamy do perspektywy Tris. Zapraszam do czytania, obserwowania i komentowania.
PS.: Pisząc to cały czas słuchałam jednego kawałka The Black Keys - Little Black Submarines. Jakoś strasznie mi pasował do nastroju tego rozdziału. Jeżeli ktoś byłby zainteresowany, to też serdecznie zapraszam. :D The Black Keys - Little Black Submarines
Miłego czytania!
Rozdział
V
Tris
Stoję
w kącie i płaczę.
Chowam
twarz w dłoniach i zjeżdżam po ścianie w dół.
Nadal
nie mogę uwierzyć w to co widziałam i słyszałam.
Patrzę
na ciało leżące na łóżku – moje ciało i powoli wstaję.
Wykonuję pierwszy krok na próbę, żeby sprawdzić czy nogi nadal
mam jak z waty. Cała drżę, ale podchodzę do łóżka. Przyglądam
się sobie – a właściwie temu co ze mnie zostało. Leżę
bezwładnie z zamkniętymi oczami. Jestem tak bardzo blada, że można
mnie spokojnie uznać za trupa. ,,A kim jestem? '' przemyka mi przez
myśl, a ja nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Wyciągam rękę i
dotykam swoich włosów, które są skołtunione i polepione krwią.
W głowie słyszę głos Tobiasa: ,,Dlaczego? Dlaczego Tris?
Dlaczego mi to zrobiłaś?! Czy naprawdę nic dla Ciebie nie znaczę?
Nie możesz mnie zostawić! ''
Nie
jestem w stanie dłużej tu zostać.
Odsuwam
rękę i zaczynam się rozglądać. Mój wzrok spoczywa na drzwiach.
Podbiegam i łapię za klamkę. Drzwi nie stawiają oporu, więc
szybko wychodzę. Stawiam stopę za stopą. Idę, biegnę. Nie
skupiam na niczym wzroku. Jestem w stanie tylko myśleć o tym, że
muszę się stąd wyrwać. Po drodze mijam ludzi, ale nie widzą
mnie. Nikt mnie nie widzi. ,,Jesteś duchem. Jesteś duchem'' to
jedyna myśl, która jest jasna w mojej głowie. Widzę drzwi
prowadzące na zewnątrz. Przyspieszam i z rozmachem otwieram drzwi.
Patrzę
przed siebie i widzę zadbany teren Agencji. Schodzę po schodach i
zaczynam się rozglądać. Nie wiem tak naprawdę czego szukam. Czuję
się coraz bardziej zagubiona. Za jednym z bocznych budynków
dostrzegam park. Kieruję się w jego kierunku. Czuję, że coś mnie
w jego kierunku ciągnie. Siadam na jednej z ławek i pozwalam myślom
płynąć. ,,Kocham Cię i nie chcę Cię stracić. Odmieniłaś mnie
i to z Tobą chcę spędzić swoją przyszłość.'' Przyciągam
kolana i obejmuję je rękoma. Dlaczego wszystko się tak
pokomplikowało? To nie tak miało się skończyć. Po całej akcji
miałam się spotkać z Tobiasem i rozpocząć nowe życie. Nasze
życie.
Caleb.
Czy
byłabym w stanie go poświęcić? Czy podjęłabym inną decyzję
gdybym mogła cofnąć czas? Chwilę się nad tym zastanawiam. Wiem
jaka jest odpowiedź i znowu przypominam sobie dlaczego poszłam do
laboratorium zamiast niego.
Już
miałam krew na rękach, moi rodzice, Will, przyjaciele... zginęli
przeze mnie. Czy poradziłabym sobie z jeszcze jedną śmiercią? Czy
mogłabym normalnie funkcjonować po tym jak skazałam własnego
brata na śmierć? Nie. I dlatego to wszystko się stało.
Nagle
czuję, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Gwałtownie
podnoszę głowę. Na ławce obok mnie siedzi moja mama.
– Mamo,
dlaczego mi to wszystko pokazałaś? – Teraz, gdy się pojawiła,
to pytanie jako pierwsze przychodzi mi na myśl. Po tym jak zamknęłam
oczy i jej zaufałam w ciągu kilku sekund pojawiłam się w sali, w
której znajdowało się moje ciało. Zostałam jednak sama, mama
gdzieś zniknęła. Zanim zdążyłam się zorientować co się
dzieje, Tobias wszedł do sali i zaczął swój monolog, a mi z
każdym jego słowem coraz bardziej krajało się serce aż po jego
wyjściu ostatecznie się załamałam. Po co to wszystko?
– Bo
to jeszcze nie jest koniec. Nadal masz wybór – popatrzyła na mnie
z czułością i pogładziła mój policzek.
– Słyszałam
co mówił Tobias, ale nadal nie do końca rozumiem.
– Straciłaś
dużo krwi, w związku z czym jesteś w śpiączce. To już wiesz. Nie
nastąpiła śmierć mózgu. Gdyby nie to, że Tobias przybiegł i
Cię uratował właściwie w ostatnim momencie, to nie
prowadziłybyśmy tej rozmowy. Jesteś teraz pomiędzy. Pokazałam Ci
to wszystko, żebyś była świadoma tego w jakim jesteś punkcie i
co Cię czeka, jeśli zdecydujesz się wrócić.
– Czyli
tylko do mnie należy decyzja co się ze mną dalej stanie?
– Tak, córeczko. To jest właśnie ten wybór. O tym lekarze mówili, że decyzja należy do Ciebie i że musisz mieć powód by wrócić.
– Jeśli wrócę, to będę mogła rozpocząć nowe życie z Tobiasem.
– Tak, córeczko. To jest właśnie ten wybór. O tym lekarze mówili, że decyzja należy do Ciebie i że musisz mieć powód by wrócić.
– Jeśli wrócę, to będę mogła rozpocząć nowe życie z Tobiasem.
– Tak,
jak chciałaś.
Patrzę
na nią i zaczynam się zastanawiać.
– Czy
naprawdę wszystko się będzie teraz układać? - Pytam i patrzę na
nią wyczekująco. Odwraca wzrok. Zły znak, ale nie mogę w tej
chwili odpuścić. – Mamo?
– Naprawdę
chcesz to wiedzieć? Nawet jeśli może to zmienić Twoją decyzję?
Zaczynam
się niepokoić. Wstrzymuję oddech. Wiem, że nie mogę się w tej
chwili wycofać.
– Tak,
muszę to wiedzieć.
– Nie,
kochanie. Wrócisz i będziesz musiała stawić czoła nowym
problemom. Nowej rzeczywistości. Możesz nie być już tą samą
osobą po tym wszystkim co się stało. Ta historia jeszcze się nie
skończyła. Po powrocie nie zaznasz spokoju, demony przeszłości
będą do Ciebie wracać. Czasami ze zdwojoną siłą. Będziesz
musiała podejmować decyzje, które będą łamać Ci serce.
– A
jeśli odejdę... Na zawsze?
– To
zaprowadzę Cię do miejsca, gdzie są wszyscy których kochasz i
którzy kochają Ciebie. Twoje zadanie dobiegnie końca. Dopiero
wtedy zaznasz spokoju, ale będziesz musiała pożegnać się z
Tobiasem, który rozpocznie nowe życie, chociaż nigdy o Tobie nie
zapomni. Twoje życie definitywnie się zakończy. Zastanów się,
Tris. To najważniejsza decyzja z nieodwracalnymi skutkami dla Ciebie
i Twoich bliskich.
– Ja...
- Zaczynam, ale mama mi przerywa.
– Masz
wybór Tris. Nikt nie podejmie tej decyzji za Ciebie. Zastanów się
– po tych słowach wstaje i zaczyna odchodzić. Po chwili odwraca
się i dodaje – Wiem, że wybierzesz słusznie, zgodnie z tym co
czujesz i czego tak naprawdę pragniesz . Kiedy już będziesz pewna,
zamknij oczy i pomyśl o mnie – uśmiecha się tajemniczo i znika
za najbliższym drzewem.
Zostaję
sama. Zaczynam się wpatrywać w swoje dłonie. Życie czy śmierć?
Spokój czy powrót do walki o przeżycie?
Mam
wybór.
Muszę
tylko dokonać tego właściwego.
niedziela, 10 kwietnia 2016
IV Rozdział
Rozdział IV
Tobias
Lekarz
prowadzi mnie do drzwi przez które wcześniej wyszedł. Wyciąga
rękę i zatrzymuje ją na klamce. Wygląda jakby się wahał.
Odwraca się do mnie i patrzy na mnie przenikliwie.
– Pamiętaj
o tym co Ci mówiłem – po tych słowach naciska klamkę i otwiera
drzwi. Przepuszcza mnie, a po chwili je zamyka i cicho odchodzi.
Odwracam
się i patrzę w stronę okna. Promienie słońca wpadają do środka
i oświetlają łóżko.
Jej
łóżko.
Powoli
podchodzę z niedowierzaniem wpatrując się w ciało Tris. ,,W Tris.
Nie w ciało Tris. Ona przecież żyje'' poprawiam się w myśli, ale
obraz który widzę tylko temu przeczy. Tris leży bezwładnie, nie
jestem nawet w stanie wyraźne dostrzec by oddychała – jej klatka
piersiowa ledwie się unosi. Tylko jeden dźwięk mnie utwierdza w
tym, do czego usilnie próbuję się przekonać – pikająca
aparatura.
Biorę
krzesło i stawiam je koło łóżka. Przez moment waham się czy
wyciągnąć rękę – boję się, że to wszystko jest tylko snem,
a najmniejszy dotyk spowoduje, że się wybudzę i zostanę sam.
Karcę się w myśli i kładę rękę na koc którym jest przykryta.
Powoli ją przesuwam w kierunku jej dłoni. Drżącymi palcami muskam
jej skórę. Zero reakcji. Nawet nie wiem czemu o tym myślę. Lekarz
przecież powiedział, że jest w śpiączce. Ściskam jej dłoń i
spuszczam głowę. Zamykam oczy.
I
w tej chwili wszystko dociera do mnie ze zdwojoną siłą. Lekarz
powiedział, że nie wiadomo czy Tris się obudzi. Nie zdążyłem
tego przetrawić. W głowie zaczynają mi się pojawiać najgorsze
scenariusze – Co jeśli się nie obudzi? Nigdy nie odzyska
świadomości? Odłączą ją? Czy byłbym w stanie się z tym
pogodzić? Z drugiej strony – czy jestem na tyle egoistyczny, żeby
nie dać jej odejść?
Uświadamiam
sobie, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, by się obudziła.
Lekarz
wspominał, że najważniejsze jest wsparcie – ,, musi mieć
poczucie, że ma po co wracać.''
Biorę
głęboki wdech i mówię to co siedzi w najgłębszych zakamarkach:
– Tris...
– zaczynam i podnoszę na nią głowę – Wiem, że mnie słyszysz.
Chcę Ci powiedzieć, że...– głos zaczyna mi drżeć, a serce
kołatać. – Boże, nawet nie wiem od czego zacząć. Wiesz, że
nigdy nie byłem dobry w przemowach.
I
wtedy mnie olśniło. Skupiłem się na tym, co naprawdę czuję –
w tym momencie tylko to ma znaczenie.
– Tris,
wiem, że nie jesteś w stanie mi odpowiedzieć, ale na pewno mnie
słuchasz. Powinienem był Ci to powiedzieć wcześniej, dużo
wcześniej – znowu przerywam. Biorę wdech, otwieram usta i
wyrzucam z siebie potok słów, które łączą się w nieskładne
zdania. – Pamiętam jak Cię pierwszy raz zobaczyłem. Altruistka
pierwszym skoczkiem, kto by pomyślał. Wtedy jeszcze nie wiedziałem,
jak bardzo na mnie wpłyniesz. Pomogłaś mi, wiesz? – Patrzę na
nią i pociągam nosem. Czuję, że zaraz emocjonalnie pęknę. –
Nauczyłaś mnie jak radzić sobie z własnymi lękami. Nie
odwróciłaś się ode mnie, kiedy dowiedziałaś się kim jestem i
że tak naprawdę wybrałem Nieustraszoność ze strachu. Czasami się
zastanawiam, jak nasze życie by wyglądało, gdybyśmy obydwoje
zostali w Altruizmie, chociaż teraz to już tak naprawdę bez
znaczenia. Pamiętasz jak rozmawialiśmy po raz ostatni? Przed moim
wyjazdem do Chicago? Mówiliśmy o naszej przyszłości,
nieograniczonej przez Frakcje i kłamstwa. Byliśmy tego tak bardzo
pewni. - W tym momencie marzenia o tym kim moglibyśmy się stać
zaczynają się mieszać z czarnymi i gorzkimi w których tylko
jednemu z nas jest dane poznać smak prawdziwej wolności. Na myśl o
tym czuję ucisk w piersi. Drugą ręką odgarniam Tris kosmyk
włosów, który opadł na jej czoło. Moje emocje zaczynają
zawodzić, a fałszywy spokój rozsypywać się. - Dlaczego? Dlaczego
Tris? - czuję szloch wzbierający mi się w gardle. - Dlaczego mi to
zrobiłaś?! Czy naprawdę nic dla Ciebie nie znaczę? Nie możesz
mnie zostawić! Pamiętasz jak kiedyś, przed twoją samobójczą
misją do kwatery Erudycji o tym rozmawialiśmy? Powiedziałeś, że
dam sobie radę. Wiesz... - Staram się opanować, ale przychodzi mi
to z trudem.– Wiesz, że to kłamstwo. Za dużo razem przeszliśmy,
żeby to się miało tak skończyć. – Przypominam sobie jedno ze
zdań, które lekarz wypowiedział zanim mnie tu wpuścił.
–Podobno
potrzebujesz powodu, żeby tu wrócić. Tris... Ja – dociera do
mnie jak bardzo jestem egoistyczny. Tris, nie zasłużyła sobie na
takie traktowanie. – Przepraszam. Nie powinienem się tak unosić.
Chcę, żebyś wiedziała, że ... – zdobywam się na wyznanie,
które tak naprawdę powinno się pojawić na początku. - Kocham Cię
i nie chcę Cię stracić. Odmieniłaś mnie i to z Tobą chcę
spędzić swoją przyszłość. Wiem, że nie będzie idealnie.
Będziemy się kłócić, spierać, trzaskać drzwiami, ale chcę
tego. Tak bardzo tego chcę. Obiecałem Ci, że wyjedziemy z miasta.
Dotrzymam tego. Wiem, że możesz mieć już dość wszystkiego.
Możesz pragnąć spokoju. – Uświadamiam sobie coś o czym
wcześniej nie pomyslałem. - Wchodziłem tu z zamiarem, żeby za
wszelką cenę Cię odzyskać, ale teraz wiem, że to nie było dobre
podejście. Tris, chcę żebyś wiedziała, że nie chcę Cię
stawiać przed wyborem między mną, a Twoimi rodzicami. Nie mógłbym
Ci tego zrobić. Uszanuję Twój wybór, niezależnie od tego jaki on
będzie. Jeśli postanowisz wrócić, to uczynisz mnie
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale jeśli... - Ciężko
przełykam ślinę i powoli formuję w głowie zdanie, które będzie
dla mnie jak strzał prosto w serce. Jednocześnie zdaję sobie
sprawę z tego, że jest to jedyna właściwa rzecz, którą mogę
zrobić. Którą muszę zrobić. - Jeśli postanowisz odejść, to
wyjadę z miasta sam i zacznę nowe życie gdzieś indziej. Nie będę
już tym samym człowiekiem, ale postaram się pójść do przodu.
Nie wiem jeszcze jak, ale spróbuję. Nigdy o Tobie nie zapomnę, ale
będzie mi łatwiej, jeśli będę miał świadomość, że odeszłaś
w spokoju z własnej woli, a nie nagle na zimnej posadzce.Czy
kiedykolwiek do końca pogodzę się z Twoim odejściem? Nie, ale
decyzja nie należy do mnie. Wiem o tym i muszę się z tym pogodzić.
Zasłużyłaś na to, żeby wreszcie móc dokonać wolnego
wyboru. - przed oczami stają mi obrazy jak trzymałem Tris w
laboratorium. Chyba do końca życia nie wymażę ich z pamięci.
Zastanawiam się chwilę nad tym co powiedziałem. Czuję, że
wreszcie zrobiłem coś właściwie. Nie wiem jak to wszystko się
skończy. Mogę tylko czekać.
Jeszcze
raz ściskam dłoń Tris i w całkowitej ciszy przerywanej tylko
pikaniem respiratora wychodzę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)