Rozdział IV
Tobias
Lekarz
prowadzi mnie do drzwi przez które wcześniej wyszedł. Wyciąga
rękę i zatrzymuje ją na klamce. Wygląda jakby się wahał.
Odwraca się do mnie i patrzy na mnie przenikliwie.
– Pamiętaj
o tym co Ci mówiłem – po tych słowach naciska klamkę i otwiera
drzwi. Przepuszcza mnie, a po chwili je zamyka i cicho odchodzi.
Odwracam
się i patrzę w stronę okna. Promienie słońca wpadają do środka
i oświetlają łóżko.
Jej
łóżko.
Powoli
podchodzę z niedowierzaniem wpatrując się w ciało Tris. ,,W Tris.
Nie w ciało Tris. Ona przecież żyje'' poprawiam się w myśli, ale
obraz który widzę tylko temu przeczy. Tris leży bezwładnie, nie
jestem nawet w stanie wyraźne dostrzec by oddychała – jej klatka
piersiowa ledwie się unosi. Tylko jeden dźwięk mnie utwierdza w
tym, do czego usilnie próbuję się przekonać – pikająca
aparatura.
Biorę
krzesło i stawiam je koło łóżka. Przez moment waham się czy
wyciągnąć rękę – boję się, że to wszystko jest tylko snem,
a najmniejszy dotyk spowoduje, że się wybudzę i zostanę sam.
Karcę się w myśli i kładę rękę na koc którym jest przykryta.
Powoli ją przesuwam w kierunku jej dłoni. Drżącymi palcami muskam
jej skórę. Zero reakcji. Nawet nie wiem czemu o tym myślę. Lekarz
przecież powiedział, że jest w śpiączce. Ściskam jej dłoń i
spuszczam głowę. Zamykam oczy.
I
w tej chwili wszystko dociera do mnie ze zdwojoną siłą. Lekarz
powiedział, że nie wiadomo czy Tris się obudzi. Nie zdążyłem
tego przetrawić. W głowie zaczynają mi się pojawiać najgorsze
scenariusze – Co jeśli się nie obudzi? Nigdy nie odzyska
świadomości? Odłączą ją? Czy byłbym w stanie się z tym
pogodzić? Z drugiej strony – czy jestem na tyle egoistyczny, żeby
nie dać jej odejść?
Uświadamiam
sobie, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, by się obudziła.
Lekarz
wspominał, że najważniejsze jest wsparcie – ,, musi mieć
poczucie, że ma po co wracać.''
Biorę
głęboki wdech i mówię to co siedzi w najgłębszych zakamarkach:
– Tris...
– zaczynam i podnoszę na nią głowę – Wiem, że mnie słyszysz.
Chcę Ci powiedzieć, że...– głos zaczyna mi drżeć, a serce
kołatać. – Boże, nawet nie wiem od czego zacząć. Wiesz, że
nigdy nie byłem dobry w przemowach.
I
wtedy mnie olśniło. Skupiłem się na tym, co naprawdę czuję –
w tym momencie tylko to ma znaczenie.
– Tris,
wiem, że nie jesteś w stanie mi odpowiedzieć, ale na pewno mnie
słuchasz. Powinienem był Ci to powiedzieć wcześniej, dużo
wcześniej – znowu przerywam. Biorę wdech, otwieram usta i
wyrzucam z siebie potok słów, które łączą się w nieskładne
zdania. – Pamiętam jak Cię pierwszy raz zobaczyłem. Altruistka
pierwszym skoczkiem, kto by pomyślał. Wtedy jeszcze nie wiedziałem,
jak bardzo na mnie wpłyniesz. Pomogłaś mi, wiesz? – Patrzę na
nią i pociągam nosem. Czuję, że zaraz emocjonalnie pęknę. –
Nauczyłaś mnie jak radzić sobie z własnymi lękami. Nie
odwróciłaś się ode mnie, kiedy dowiedziałaś się kim jestem i
że tak naprawdę wybrałem Nieustraszoność ze strachu. Czasami się
zastanawiam, jak nasze życie by wyglądało, gdybyśmy obydwoje
zostali w Altruizmie, chociaż teraz to już tak naprawdę bez
znaczenia. Pamiętasz jak rozmawialiśmy po raz ostatni? Przed moim
wyjazdem do Chicago? Mówiliśmy o naszej przyszłości,
nieograniczonej przez Frakcje i kłamstwa. Byliśmy tego tak bardzo
pewni. - W tym momencie marzenia o tym kim moglibyśmy się stać
zaczynają się mieszać z czarnymi i gorzkimi w których tylko
jednemu z nas jest dane poznać smak prawdziwej wolności. Na myśl o
tym czuję ucisk w piersi. Drugą ręką odgarniam Tris kosmyk
włosów, który opadł na jej czoło. Moje emocje zaczynają
zawodzić, a fałszywy spokój rozsypywać się. - Dlaczego? Dlaczego
Tris? - czuję szloch wzbierający mi się w gardle. - Dlaczego mi to
zrobiłaś?! Czy naprawdę nic dla Ciebie nie znaczę? Nie możesz
mnie zostawić! Pamiętasz jak kiedyś, przed twoją samobójczą
misją do kwatery Erudycji o tym rozmawialiśmy? Powiedziałeś, że
dam sobie radę. Wiesz... - Staram się opanować, ale przychodzi mi
to z trudem.– Wiesz, że to kłamstwo. Za dużo razem przeszliśmy,
żeby to się miało tak skończyć. – Przypominam sobie jedno ze
zdań, które lekarz wypowiedział zanim mnie tu wpuścił.
–Podobno
potrzebujesz powodu, żeby tu wrócić. Tris... Ja – dociera do
mnie jak bardzo jestem egoistyczny. Tris, nie zasłużyła sobie na
takie traktowanie. – Przepraszam. Nie powinienem się tak unosić.
Chcę, żebyś wiedziała, że ... – zdobywam się na wyznanie,
które tak naprawdę powinno się pojawić na początku. - Kocham Cię
i nie chcę Cię stracić. Odmieniłaś mnie i to z Tobą chcę
spędzić swoją przyszłość. Wiem, że nie będzie idealnie.
Będziemy się kłócić, spierać, trzaskać drzwiami, ale chcę
tego. Tak bardzo tego chcę. Obiecałem Ci, że wyjedziemy z miasta.
Dotrzymam tego. Wiem, że możesz mieć już dość wszystkiego.
Możesz pragnąć spokoju. – Uświadamiam sobie coś o czym
wcześniej nie pomyslałem. - Wchodziłem tu z zamiarem, żeby za
wszelką cenę Cię odzyskać, ale teraz wiem, że to nie było dobre
podejście. Tris, chcę żebyś wiedziała, że nie chcę Cię
stawiać przed wyborem między mną, a Twoimi rodzicami. Nie mógłbym
Ci tego zrobić. Uszanuję Twój wybór, niezależnie od tego jaki on
będzie. Jeśli postanowisz wrócić, to uczynisz mnie
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale jeśli... - Ciężko
przełykam ślinę i powoli formuję w głowie zdanie, które będzie
dla mnie jak strzał prosto w serce. Jednocześnie zdaję sobie
sprawę z tego, że jest to jedyna właściwa rzecz, którą mogę
zrobić. Którą muszę zrobić. - Jeśli postanowisz odejść, to
wyjadę z miasta sam i zacznę nowe życie gdzieś indziej. Nie będę
już tym samym człowiekiem, ale postaram się pójść do przodu.
Nie wiem jeszcze jak, ale spróbuję. Nigdy o Tobie nie zapomnę, ale
będzie mi łatwiej, jeśli będę miał świadomość, że odeszłaś
w spokoju z własnej woli, a nie nagle na zimnej posadzce.Czy
kiedykolwiek do końca pogodzę się z Twoim odejściem? Nie, ale
decyzja nie należy do mnie. Wiem o tym i muszę się z tym pogodzić.
Zasłużyłaś na to, żeby wreszcie móc dokonać wolnego
wyboru. - przed oczami stają mi obrazy jak trzymałem Tris w
laboratorium. Chyba do końca życia nie wymażę ich z pamięci.
Zastanawiam się chwilę nad tym co powiedziałem. Czuję, że
wreszcie zrobiłem coś właściwie. Nie wiem jak to wszystko się
skończy. Mogę tylko czekać.
Jeszcze
raz ściskam dłoń Tris i w całkowitej ciszy przerywanej tylko
pikaniem respiratora wychodzę.
Super blog, najlepszy jaki czytałam!! Błagam pisz dalej. Masz ogromny talent i nie powinnaś go marnować. Czekam na następny rozdział. :-)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jakie to miłe i motywujące do dalszego pisania. W weekend powinien się pojawić kolejny rozdział. :)
UsuńNie czytałam poprzednich rozdziałów, ale ten fragment bardzo mi się podobał :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i zapraszam też do przeczytania poprzednich rozdziałów :)
UsuńUmilasz mi wieczór, czytam wszystkie :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie piszesz :D czekam na kolejne rozdziały :D ! aż chce się czytać *-*
OdpowiedzUsuń