kopiowanie zabronione

niedziela, 1 maja 2016

VII Rozdział


Oto kolejny rozdział, tym razem pisany z dwóch perspektyw. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zachęcam do czytania, komentowania i obserwowania. :)


Rozdział VII
Tobias

 
Myśli
Setki myśli
Tysiące myśli
Mętlik w głowie
Pada deszcz. A mnie w tym momencie niewiele obchodzi.
Tak naprawdę nic mnie nie obchodzi.

Czuję krople wsiąkające w moją bluzę. Deszcz pada coraz intensywniej  aż w końcu nie słychać nic poza nieustającym szumem, ale nawet on nie jest w stanie zagłuszyć myśli w mojej głowie.
Idąc nie spotykam nikogo na swojej drodze - ,,bo kto normalny wybrałby się teraz na spacer?'' pytam się sarkastycznie w myślach. 
Odkąd wyszedłem z pokoju po spotkaniu Caleba po głowie kołacze mi się jedna myśl, która nie daje mi spokoju.
Co jeśli nie tylko on był winny?
Aż do tej chwili nie dopuszczałem do siebie możliwości, że ktoś oprócz brata Tris może mieć coś na sumieniu, jednak z biegiem czasu -wbrew sobie- coraz dokładniej analizowałem całą sytuację po powrocie z Chicago.
Zaczęło się pojawiać coraz więcej ,,a co było gdyby''? Starałem się to od siebie odeprzeć, ale nie byłem w stanie i teraz już niczego nie jestem pewien. ,,Wyżyłeś się na Calebie, ale dobrze wiesz, że on nie jest jedyną winną osobą. Ty też przyczyniłeś się do tego, że Tris jest w śpiączce! Jesteś winny! WINNY!''
Przyspieszam krok, aż w końcu przechodzę do biegu. Od zawsze był to mój sposób na oczyszczenie umysłu. Jestem tylko ja, serce wściekle obijające się o żebra i powietrze wtłaczane do płuc.
Biegnę do momentu w którym widzę, że wybrukowana ścieżka się kończy. Przede mną rozciąga się pustkowie. Zastanawiam się czy wrócić do Agencji czy biec dalej, ale dochodzę do wniosku, że nie wytrzymam w Agencji. Podejmuję więc dalszą wędrówkę.
Nie wiem ile biegnę. Pewnie dość długo, bo czuję bicie serca w każdej komórce ciała, a oddech stał się przyspieszony. Zatrzymuję się. Mięśnie mam napięte od wysiłku.
Nie jestem w stanie już dłużej uciekać.
Muszę w końcu stawić temu czoła.
Upadam na kolana i chowam twarz w dłoniach.
Pojechałem do Chicago bez niej - pierwszy błąd
Pozwoliłem by została sama z Calebem - drugi błąd
Nie wziąłem pod uwagę możliwości, że nie skaże swojego brata na pewną śmierć - trzeci błąd
Za długo ukrywałem się słuchając rozmowy Tris z Davidem. Powinienem był od razu wparować do laboratorium i go zastrzelić. To następny błąd.
Mój umysł wynajduje kolejne potknięcia. I tak bez końca. Wcześniej postrzegałem tę całą sytuację jako cud. Teraz widzę w niej przekleństwo. Ale czy teraz mogę coś zrobić? 
Nie, mogę tylko wspierać Tris. Muszę się pogodzić z konsekwencjami swojego wyboru.
Podnoszę się i wracam do Agencji.
Deszcz przestaje padać, a ja jestem przemoczony do suchej nitki.


***

Tris

Nie wiem ile czasu minęło od postrzału, ale czuję, że on upływa. Razem z nim upływa też mój czas na podjęcie decyzji. Nie mam pojęcia ile go mam, ale na pewno nie mogę się zastanawiać w nieskończoność. Nie jestem w stanie usiedzieć na miejscu. Przemierzam korytarze Agencji, słucham co ludzie mówią, podpatruję co robią naukowcy, jednak najwięcej czasu spędzam w części szpitalnej w swojej sali. Tak właściwie, to jestem tam zawsze, gdy ktoś prowadzi monolog. Nie wiem ile godzin przesiedziałam na krześle w kącie, słuchając Tobiasa, Christiny, Caleba czy Cary. Za każdym razem mam łzy w oczach jak widzę ich determinację i chęć przywrócenia mnie do świata żywych. A co ja czuję? Coraz bardziej chcę wrócić. Ale boję się. Boję się, że sobie nie poradzę. W takich chwilach zaczynam się zastanawiać, czy może mój czas już nie nadszedł.
Chodzę w tę i z powrotem po parku. Co powinnam zrobić? Wrócić? Zostać?
Zastanawiam się nad słowami mamy. 
,,Wrócisz i będziesz musiała stawić czoła nowym problemom''. Ile razy chciałam się już poddać i odejść. Czy w tym momencie jestem na to gotowa? Czy naprawdę jestem na tyle zmęczona by odpuścić?
I jeszcze Tobias. 
Co z nim? Nie chcę go zostawiać. Nie chcę by pomyślał, że podjęłam pochopną decyzję. Przyszłość z nim wydawała się taka pewna.
Każdy z wyborów ma swoje plusy i minusy, jednak w głębi duszy wiem co chcę zrobić.
Zamykam oczy i w myślach wypowiadam imię mamy. Po chwili czuję na policzku powiew wiatru. Otwieram oczy. Znowu jestem w sadzie. Mama stoi przy najbliższym drzewie i uśmiecha się do mnie. Podchodzi do mnie i bierze mnie w ramiona.
– Podjęłaś już decyzję – nie jest to pytanie, ale postanawiam odpowiedzieć:
– Tak, podjęłam. Chcę wrócić.
– Jesteś pewna? – Nie słyszę żalu w jej głosie, ale mimo tego czuję ukłucie w sercu. Mój powrót oznacza, że będę musiała się z nią rozstać.
– Tak, przemyślałam wszystko. – mówię nie patrząc jej w oczy, ale w końcu zdobywam się na odwagę i pytam – Jesteś zła?
– Zła? Na Ciebie? Nie córeczko. To Twój wybór.  Któregoś dnia wrócisz do mnie, ale teraz musisz coś wiedzieć – bierze moją twarz w dłonie i zmusza, żebym spojrzała jej w oczy. –
Kocham Cię i chcę żebyś była szczęśliwa. Nigdy nie żałuj swojego wyboru. Idź do przodu i nie oglądaj się za siebie. Jesteś silna. Bardzo silna i dasz sobie radę ze wszystkim. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Nigdy nie jesteś sama. – Po tych słowach przytula mnie do siebie. Czuję, że podjęłam słuszną decyzję, ale z drugiej strony wiem, jak bardzo będzie mi brakowało mamy. To jest ostatnia chwila którą mogę z nią spędzić. Zamykam oczy i odwzajemniam uścisk, w który wkładam wszystkie uczucie i emocje, które kłębiły się we mnie przez ostatnie parę tygodni - żal, tęsknotę, miłość. Po chwili słyszę słowa:
– Pamiętaj, że zawsze byłam i zawsze będę z Ciebie dumna, Beatrice.
Po tych słowach czas się zatrzymuje. A może przyspiesza? Sama nie wiem. Jestem pewna jednego - wiatr ustał. Nie jestem już w objęciach i nie stoję na chłodnej trawie.
Moje zmysły powoli przyzwyczajają się do rzeczywistości, którą wybrałam.
Słyszę pikanie aparatury.
Otwieram oczy.

***

Tobias


Minęły dwa tygodnie.
Stan Tris się nie poprawił.
Lekarze z każdym dniem dają jej coraz mniejsze szanse.
Znów pada deszcz, a ja znów postanawiam pobiegać.
Czy naprawdę to już koniec? Co jeśli lekarze zaproponują odłączenie Tris? Zastanawiam się nad tym już od kilku dni i nadal nie wiem, co miałbym odpowiedzieć. Czy mam się już pogodzić z jej odejściem? Myśleć i mówić o niej w czasie przeszłym? Nie jestem w stanie i wiem, że nie będę póki nie usłyszę, że odeszła, że podjęła decyzję. Nie chcę tego robić za nią.
Znowu zatrzymuję się na pustkowiu i biorę parę głębszych oddechów. Postanawiam, że po powrocie pójdę prosto do sali Tris. Muszę jej coś wyznać. Odwracam się i biegnę z powrotem w stronę Agencji.
Po otwarciu drzwi i wejściu do środka widzę lekarza, który zajmuje się Tris. Wygląda, jakby kogoś szukał. W końcu jego wzrok spoczywa na mnie. Rozpoznaje mnie i szybko podchodzi. Widzę w jego oczach coś na kształt entuzjazmu. Co musiało się stać, że ten rzeczowy człowiek ma wypisane emocje na twarzy?
– Obudziła się – wali prosto z mostu, bez żadnych wstępów czy owijania w bawełnę. Świat się dla mnie zatrzymał. Zapominam o wszystkim - o ludziach wokół, o tym, że jestem cały przemoczony. Następne minuty zlewają się ze sobą w nieokreśloną całość. Budzę się w chwili, gdy lekarz otwiera mi drzwi i wpuszcza do sali Tris. Nie wchodzi za mną, tylko zamyka drzwi i odchodzi, ale ledwie to rejestruję.
Podbiegam i otaczam ramionami dziewczynę, która dawno temu skoczyła jako pierwsza. 
Dziewczynę, która nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.





 


6 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział !!! Czekam na więcej! Mogłabyś dodawać rozdziały 2 razy w tygodniu? ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w wakacje uda mi się częściej dodawać. Bardzo się cieszę, że tak Ci się podoba. :)

      Usuń
  2. Rany... Nie wytrzymam tygodnia! Wyczekuje. Świetny pomysł na dalsze losy (?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też będą się podobać. :)

      Usuń
  3. świetnie piszesz :) zapraszam do mnie --> http://impossibleinfinityy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń