kopiowanie zabronione

niedziela, 8 maja 2016

VIII Rozdział

VIII rozdział, który jest zapowiedzią akcji, która później się rozwinie.  Mam nadzieję, że Was zainteresuję. Zachęcam do czytania, komentowania i obserwowania. :)


Rozdział VIII

Tris

  
 ,,Pamiętaj, że zawsze byłam i zawsze będę z Ciebie dumna, Beatrice.''
Patrzę przez okno i myślę o mamie. Ciekawe czy teraz na mnie patrzy? Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że pogodziła się z moją decyzją i postanowiła dać mi odejść.
Czy ja jestem na to gotowa? Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Tak, wreszcie jestem w stanie sobie wybaczyć. Dopiero gdy znalazłam się na granicy, uświadomiłam sobie, że nie mogę się dalej zadręczać. Moi rodzice i wszyscy którzy się za mnie poświęcili nie zrobili tego bym odpuściła. Wiem, że moje życie to dar, którego nie mogę zmarnować. Chcę, żeby było świadectwem. ,,Dziękuję Wam. Obiecuję, że nigdy nie złożę broni'' myślę i czuję, że kąciki ust same mi się unoszą. Uspokajam się i znowu otwieram oczy.
Pozwoliłam im odejść - wracam do rzeczywistości.
Przypuszczam, że mój powrót musiał zostać w jakiś sposób zarejestrowany przez aparaturę, bo miej więcej po 10 minutach do sali wchodzi lekarz. Jest w średnim wieku, ma duże okulary, blond włosy w nieładzie i kilkudniowy zarost. Wygląda jakby od paru dni nie mógł się wyspać. Nie wiem co takiego w moim wyglądzie sprawia, że się rozpromienia. Podchodzi bliżej i mówi:
– Witamy z powrotem panno Prior. Już zaczęliśmy się martwić, że postanowisz nie wracać.
– Ile czasu minęło od... – przerywam bo uświadamiam sobie, co spowodowało, że znalazłam się po drugiej stronie. Lekarz jednak wie o co mi chodzi i odpowiada nie czekając aż dokończę:
– Dwa tygodnie – odpowiada po czym mówi – Twoi bliscy na pewno się ucieszą jak usłyszą, że się obudziłaś. Czy chciałabyś się z nimi teraz zobaczyć?
Christina, Cara, Caleb, Tobias... Oni wszyscy tu przychodzili, mówili co czują. Byli przekonani, że dzięki temu mogę chcieć wrócić. Ja ich widziałam, ale oni patrzyli tylko na moje zdrętwiałe, puste ciało. Czy kiedykolwiek komuś powiem o tym co się ze mną wtedy działo? Nie wiem, mam wrażenie, że ciężko mi będzie opowiedzieć o stanie mojej świadomości tak, żeby nikt nie uznał mnie za stukniętą.
Teraz czuję, jak moi bliscy są dla mnie ważni.
– Tak, oczywiście odpowiadam i miecham się. Lekarz odpowiada mi tym samym, by po chwili obrócić się na pięcie i wyjść.
Nie muszę długo czekać. Wkrótce słyszę tupot stóp i rozentuzjazmowane głosy. Coś mówią, ale nie jestem w stanie rozróżnić słów.
Drzwi otwierają się i widzę trójkę - Christinę, Carę i Caleba. ,,Tylko gdzie jest Tobias'' myślę i mimowolnie odwracam głowę w stronę okna. Pada deszcz, można powiedzieć, że to prawdziwa ulewa. To nie najlepsza pora na spacer. Z drugiej strony to Tobias - on nigdy nie zachowywał się zgodnie z powszechnie ustalonymi konwenansami.
Ponownie odwracam głowę w stronę gości. Christina płacze, a Cara i Caleb wyglądają jakby nie do końca wierzyli, że widzą mnie świadomą.
– Tris! Wróciłaś! – Christina podbiega i mnie ściska. Ledwo oddycham, ale nie odsuwam się. Zamiast tego, oddaję uścisk. Czuję łzy napływające mi do oczu. – Wiedziałam, że wrócisz! Ustalaliśmy dyżury, żebyś nie była sama. – Patrzy mi w oczy, uśmiechając się przez łzy. Christina pewnie myśli, że ta informacja to dla mnie coś nowego. 
Ja jednak o tym wiedziałam. Słyszałam, jak któregoś dnia, gdy wszyscy się tu zebrali ustalali godziny, w których ktoś będzie ze mną siedział. Zdarzało się, że nawet nic nie mówili, po prostu siedzieli i myśleli. Nie byłam w stanie znaleźć się w ich głowach, ale emocje można było wyczytać z ich twarzy. Determinację u Christiny, opanowanie i spokój u Cary, rozpacz przemieszaną z wyrzutami sumienia u Caleba. A u Tobiasa? Wszystko powyżej. Jedno zastępowało drugie i tak w kółko.
Cała trójka siada, Cara i Christina przysiadają po obydwu stronach mojego łóżka, a Caleb przysuwa sobie krzesło. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Nie poruszamy żadnych ważnych tematów. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Po pewnym czasie, Christina stwierdza, że powinnam odpocząć. Jeszcze raz mnie przytula, uśmiecha się i wychodzi. Słyszę jej lekki krok rozchodzący się echem po korytarzu. Cara patrzy na mnie spokojnie i mówi:
– Cieszę się, że wróciłaś. Wszystkim nam Cię brakowało w jej słowach nie wyczuwam żadnej aluzji czy złośliwości, ale mimo wszystko czuję, że w gardle pojawia mi się gula. Zanim stanie się zbyt duża, bym mogła wypowiedzieć choćby słowo mówię:
– Cara, czy kiedykolwiek mi wybaczysz to, że...– ciężar pytania które chcę zadać jest zbyt duży. Głos mi się załamuję. Opuszczam głowę i przerywam kontakt wzrokowy. Chcę kontynuować, ale Cara bierze mnie za rękę, czym zwraca moją uwagę i zmusza bym ponownie na nią spojrzała.
– Tris, ja już dawno Ci wybaczyłam. Wiem, że wtedy Will nie był sobą, a Ty tylko się broniłaś. Brakuje mi go, ale nie Ciebie obarczam winą za to, że już go z nami nie ma. – Cara delikatnie się uśmiecha, ściska moją rękę i dodaje – miałaś dzisiaj dużo wrażeń i pewnie jesteś zmęczona. – Podnosi się i zaczyna iść w stronę wyjścia. W drzwiach staje i odwraca się w moją stronę i na odchodnym mówiśpij dobrze.
Po tym wychodzi. Zostaję sama, ale słyszę, że ktoś znowu wchodzi.
Caleb. Wyszedł razem z Christiną, ale widocznie postanowił wrócić. A może po prostu czekał za drzwiami. 
Przystaje w progu, po czym podchodzi i siada na krześle.
– Tris, nawet nie wiesz jak się bałem, że już nie wrócisz. Nie powinienem był Ci pozwolić na zamianę. Przeze mnie mogłaś umrzeć. Jestem tchórzem... – Caleb spuszcza głowę. Widzę, że naprawdę wierzy w to co mówi. Nadal jednak mam w głowie wszystko to co się między nami wydarzyło wcześniej - zdrady, kłamstwa...
– Zmieniłeś się – mówię i uważnie mu się przyglądam.
Bo dopiero po tym co się stało uświadomiłem sobie, że jesteś moją siostrą. Wiem, że to brzmi głupio, dziecinnie, ale zrozumiałem znaczenie tego słowa. – przerywa na moment i dodaje – Zrozumiałam, że jesteś dla mnie zbyt ważna, bym mógł Cię stracić. Mam świadomość tego, że pewnie nigdy mi nie wybaczysz, ale chcę żebyś wiedziała, że już nigdy więcej Cię nie zdradzę. Nigdy. Choćby nie wiem co.
– Caleb, ja... Nie pozwoliłabym Ci pójść na pewną śmierć. Zdradziłeś mnie, ale chcę żebyśmy zaczęli od nowa. Nowa Tris i Nowy Caleb – łapię go za rękę i ciepło się uśmiecham. Kocham go, to mój brat, a ja mam już dość konfliktów, nienawiści, gniewu.
– Dziękuję Ci Tris. Odtąd będę najlepszym bratem na świecie! – śmieje się, przytula mnie i wychodzi.
Zostaję sama. Nie wiem ile tak czekam, wpatrując się w deszcz za oknem, gdy znowu słyszę kroki. Odwracam głowę stronę drzwi, które chwilę potem otwierają się.
I wtedy go widzę.
Tobias
Mój Tobias przemoczony do suchej nitki. Ten widok mnie nie dziwi.
Drzwi zamykają się za nim, a on nie czekając podbiega i bierze mnie w ramiona. Po chwili delikatnie przesuwa kciukiem po moich ustach i całuje mnie delikatnie, ale z pasją. Czuję, jego radość, szczęście, tygodnie rozłąki. Odsuwa się i patrzy mi w oczy. Potem mówi słowa, które sprawiają, że ciepło rozlewa się po moim ciele:
– Kocham Cię, Tris i już nigdy nie pozwolę, byś musiała się za kogokolwiek poświęcać. Tak bardzo za Tobą tęskniłem. 
– Byłeś moją kotwicą w tym życiu, nie zostawiłabym Cię. – mówię i wiem, że częściowo wyznaję mu prawdę o tym, co się ze mną działo. Tobias uważnie mi się przygląda, ale o nic nie pyta. To nie czas na takie rozmowy. Mamy siebie i powinniśmy się tym cieszyć.
– Wreszcie rozpoczniemy życie. Prawdziwe życie, bez lęku i śmierci. Wyjedziemy gdzieś daleko, może... – przerywa mu napięty głos dobiegający zza drzwi:
– JESTEŚCIE OTOCZENI. NIE PRÓBUJCIE UCIEKAĆ.
Tobias i ja patrzymy na siebie zdezorientowani. Do sali wchodzi żołnierz, trzymając mnie na celowniku. Tobias instynktownie przysuwa się do mnie bliżej i zasłania mnie swoim ciałem.
– Ale o co chodzi? Musiała zajść jakaś pomyłka, pewnie... – Tobias zaczyna i patrzy na żołnierza, który nie pozwala mu dokończyć:
– Nie ma mowy o żadnej pomyłce. Beatrice Prior i Tobias Eaton – mówi nasze imiona i nazwiska bez cienia wahania. Ich losowość jest wykluczona. – Pójdziecie z nami. – Ruchem ręki wzywa żołnierzy, którzy zostali za drzwiami. Najpierw podnoszą Tobiasa, który szamocząc się krzyczy:
– Ale za co?! Jesteśmy niewinni!
Żołnierz, który pierwszy wszedł, mówi coś co jest dla mnie równie absurdalne jak wizja Tobiasa tańczącego i śpiewającego pod wpływem serum Pokoju na terenie Serdecznych: 
Jesteście oskarżeni o działania terrorystyczne przeciw Rządowi Stanów Zjednoczonej Ameryki.
Jestem na tyle oszołomiona jego słowami, że nie czuję jak żołnierze prowadzą mnie przez korytarze.
Tobias i ja zostaliśmy uznani za terrorystów?! Można powiedzieć o nas wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jesteśmy terrorystami.
Nie wiem, kto to wymyślił, ale dorwę go.
Nie wracałam po to, by teraz udowadniać swoją niewinność, ale widocznie nie mam wyboru.
Obiecałam, że nie złożę broni.
I słowa dotrzymam.

   
 
 
  
 

 

3 komentarze:

  1. A tak mi ulżyło jak ją pocałował...
    I znowu. Ale za to kocham tą książkę. ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak mi ulżyło jak ją pocałował...
    I znowu. Ale za to kocham tą książkę. ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń